Dzieci. Dla rodziców to szczęście i radość, ale też odpowiedzialność. Za ich wychowanie i za ich czyny. Zasady tej odpowiedzialności kształtują się inaczej w zależności od wieku dziecka, gdzie najważniejsze dwa "kamienie milowe" to: 1) ukończenie 13. roku życia i 2) uzyskanie pełnoletności. I nawet w tych podstawowych wariantach zagadnienia te rodzą szereg wątpliwości prawnych, w tym w zakresie rozumienia winy w nadzorze. Warto prześledzić te reguły w oparciu o trzy przykładowe sprawy sądowe, które łączy jedna cecha wspólna – małoletni sprawca szkody (przynajmniej w ocenie powodów).
Zostawmy w tym miejscu na boku szersze dywagacje teoretyczne o zasadach odpowiedzialności małoletnich, skoro czekają do lektury trzy realne przypadki prawne. Aspekt ten z pewnością jeszcze kiedyś trafi na łamy bloga. W tym miejscu można ogólnie stwierdzić, że do czasu ukończenia lat 13 małoletni nie ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę (mowa oczywiście o odpowiedzialności opartej o winę). Za tą granicą - z reguły - taka zdolność deliktowa może być mu przypisana. Tam zaś gdzie nie ma odpowiedzialności małoletniego może natomiast wchodzić w grę odpowiedzialność rodziców / opiekunów (jeśli ktoś wykaże im winę w nadzorze).
Kazus nr 1. W wyniku niewłaściwego zachowania małoletniego doszło do uszkodzenia pojazdu innej osoby. W dostępnym publicznie uzasadnieniu brak wszystkich szczegółów, ale można zakładać, że dziecko poruszało się na rowerze w sposób niezgodny z zasadami ruchu drogowego. Sąd I instancji bardzo szeroko podszedł do zasad odpowiedzialności z tytuły winy w nadzorze i przeanalizował w istocie to, czy dziecko było właściwie wychowywane przez rodziców.
pozwana nie zdołała ekskulpować się z odpowiedzialności, albowiem zaniedbanie w nadzorze jakiego dopuściła się polegało na niewpojeniu synowi w dostatecznym stopniu zasad prawidłowego poruszania się w ruchu drogowym i w ogóle w środowisku miejskim.
Wyrok ten nie ostał się po apelacji. Przy okazji Sąd Okręgowy w Łodzi podzielił się szeregiem interesujących wniosków w zakresie winy w nadzorze.
sąd odwoławczy w obecnym składzie, odmiennie niż uczynił to Sąd Rejonowy, nie podziela i uznaje za zbyt daleko idąca tezę prezentowaną niekiedy w piśmiennictwie, a także w niektórych wypowiedziach judykatury, iż o naruszeniu obowiązków nadzoru w rozumieniu art. 427 k.c. mogą decydować również popełnione błędy w wychowaniu. Znaczyłoby to bowiem, że obowiązek nadzoru nie wyczerpuje się w określonych powinnościach dotyczących konkretnej sytuacji i osoby, ale zakłada respektowanie pewnego abstrakcyjnie ujętego modelu wychowawczego. W konsekwencji poszerzałoby to nadmiernie odpowiedzialność sprawujących nadzór i w praktyce w niektórych przypadkach eliminowało z góry możliwości ekskulpacji nadzorującego. Można wszakże wyobrazić sobie sytuację, że zawinione zaniedbania w procesie wychowawczym ze swej istoty rozłożonym na wiele lat przesądzałyby o odpowiedzialności danego podmiotu w sytuacji wyrządzenia szkody przez osobę, do nadzoru której był zobowiązany, mimo że nie będzie można mu postawić zarzutu winy w samej chwili wyrządzenia szkody przez sprawcę. Nie można zatem na podstawie tylko samego nagannego zachowania dzieci wnioskować o błędach wychowawczych, zaniedbaniach i winie w nadzorze ich rodziców. Natomiast nie ulega wątpliwości, że popełnione błędy w wychowaniu wzmagają wymagania staranności dotyczące konkretnej sytuacji i osoby.(...)
Nawet gdyby jednak przychylić się do stanowiska przeciwnego i włączyć w skład pojęcia nadzoru pojęcie wychowania w szerokim tego słowa znaczeniu, w sytuacji procesowej z jaką mamy do czynienia w niniejszej sprawie, z całą pewnością nie sposób przypisać winy pozwanej z tego tytułu. Dla przypisania odpowiedzialności odszkodowawczej pozwanej nie jest wystarczające poprzestanie na apriorycznym założeniu, że prawidłowo realizowany proces wychowawczy powinien wykluczyć bezprawność zachowania pozostającego pod nadzorem, ale konieczne byłoby dodatkowe ustalenie, iż wyrządzenie szkody przez jej małoletniego syna, było następstwem rażących zaniedbań w tych aspektach procesu przekazywania prawidłowych wzorców społecznych zachowań, które miały bezpośredni i rzeczywisty wpływ na postępowanie małoletniego w konkretnych okolicznościach w jakich doszło do zdarzenia. Sąd Rejonowy w swych rozważaniach nie odwołał się do argumentacji, która uzasadniałaby wniosek o występowaniu opisanej zależności. Truizmem zresztą jest twierdzenie, że wypadki komunikacyjne, w tym także z udziałem pieszych są zjawiskiem powszechnym, a ich źródło zazwyczaj wieloprzyczynowe, stąd też trudno jest nawet powiązać obowiązek respektowania przepisów ruchu drogowego i powszechnie rozumianych zasad ostrożności wymaganych od osób przebywających w przestrzeni komunikacyjnej, z konkretnym modelem wychowawczym, którego wdrożenie mogłoby zapobiec naruszeniu wskazanych reguł. W rozpoznawanej sprawie, pozwanej nie sposób zarzucić, aby w realizacji procesu wychowawczego syna dopuściła się jakichkolwiek zaniedbań, które wynikały nie tylko z norm ustawowych, ale również ze zwykłego rozsądku, popartego zasadami doświadczenia, nakazujących podjęcie czynności zapobiegających możliwości powstania zagrożenia dla jego zdrowia lub życia. Ocena ta jest zasadna zwłaszcza wobec faktu, że jak wynika z prawidłowo poczynionych ustaleń syn pozwanej posiadał kartę rowerową, a pozwana pouczała go o zasadach bezpieczeństwa w ruchu drogowym i konieczności ich przestrzegania. Nie można także tracić z pola widzenia faktu, że realia ruchu ulicznego cechuje dynamika zjawisk, których przebiegu nie sposób przewidzieć, a na pewno nie w stopniu, który pozwala skorelować przyczyny zdarzenia w jakim powód poniósł szkodę z ewentualnymi błędami wychowawczymi popełnionymi przez pozwaną
Kazus nr 2. Także prawomocnie rozstrzygnięty przez Sąd Okręgowy w Łodzi.
9-letni D. B., syn pozwanego K. B., wybiegł z chodnika za piłką na jezdnię wprost przed nadjeżdżający samochód marki B. nr rej. (...) kierowany przez K. D.. poruszający się od ul. (...) w kierunku ul. (...). K. D., chcąc uniknąć potrącenia chłopca, odbił w prawo i uderzył w ogrodzenie posesji nr (...). Samochód uderzył w chłopca lusterkiem, dziecko przewróciło się, wstało i pobiegło na pobocze, z którego wcześniej wybiegło na jezdnię.
W pierwszej instancji przyjęto odpowiedzialność rodzica za skutki tego zdarzenia.
Sąd Rejonowy uznał, że syn pozwanego, z uwagi na wiek nie był jeszcze w stanie samodzielnie zadbać o swoje bezpieczeństwo, a pozwany jako jego rodzic nie powinien dopuścić do sytuacji samodzielnego chodzenia dziecko na boisko, znajdujące się przy ruchliwej ulicy. W konsekwencji pozwany zdaniem Sądu I Instancji ponosi odpowiedzialność za skutki wypadku, przy czym kierujący pojazdem B. przyczynił się do powstania wypadku w rozumieniu art. 362 k.c., gdyż przekroczył dozwoloną prędkość o ok. 24 km/h, a gdyby poruszał się z dozwoloną prędkością miałby możliwość uniknięcia skutków wypadku. W konsekwencji zdaniem Sądu I Instancji obaj uczestnicy zdarzenia ponoszą odpowiedzialność za skutki zdarzenia w 50 %.
W II instancji przedstawiono odmienne rozumowanie.
Inaczej rzecz ujmując, gdyby kierujący pojazdem poruszał się z prędkością dozwoloną, miałby techniczną możliwość uniknięcia kontaktu pojazdu z dzieckiem i w ogóle szkody w pojeździe, poprzez prosty manewr hamowania i zatrzymania pojazdu w odległości ok. 12,7 m od toru ruchu dziecka. Tym samym nie doszłoby do szkody w pojeździe powódki. W konsekwencji, to kierujący pojazdem winien być traktowany jako sprawca zdarzenia. Pomiędzy zachowanie dziecka, które znalazło się na jezdni, a szkodą powódki w postaci uszkodzeń pojazdu nie ma adekwatnego związku przyczynowego. Sama bowiem obecność dziecka na jezdni, w miejscu i czasie, jak to istotnie miało miejsce w okolicznościach sprawy, nie skutkowałaby szkodą w pojeździe, gdyby kierujący zastosował się do obowiązujących reguł ruchu drogowego i jechał z prędkością dozwoloną. Przyczyną tej szkody była nadmierna prędkość z jaką poruszał się samochód B., kierowany przez sprawcę zdarzenia, syna powódki. Szkoda w pojeździe, zresztą znacznych rozmiarów, zaistniała na skutek silnego uderzenia pojazdu w ogrodzenie posesji w miejscu zdarzenia. O sile uderzenia świadczy m. in. wystrzelenie poduszek powietrznych w aucie. Kierujący, z uwagi na nadmierną prędkość, aby uniknąć potrącenia chłopca podjął manewr zmiany kierunku jazdy i manewr zatrzymania pojazdu i w efekcie pojazd uderzył w ogrodzenie. Tymczasem, przy zachowaniu prędkości dopuszczanej, do uniknięcia kontaktu pojazdu z dzieckiem wystarczyłby manewr hamowania, który byłby skuteczny już w znacznej odległości przed torem ruchu dziecka.
Czyli, to że pojazd wjechał w ogrodzenie to była wyłączna wina kierowcy. Jurydycznie, bo tak życiowo, to przecież gdyby nie dziecko przed maską, to nikt by w płot nie wjeżdżał. Niemniej sąd uznał, że jadąc przepisowo kierowca byłby w stanie wyhamować przed dzieckiem. Stąd wyłącznie swoim zachowaniem sprowokował takie, a nie inne skutki zdarzenia. Tym samym jego pierwotne przyczynienie (wskazane w I instancji) sąd przy rozpoznawaniu apelacji zakwalifikował jako sprawstwo.
W tych okolicznościach kwestia ewentualnej winy w nadzorze pozwanego nad małoletnim dzieckiem D. B. nie miała dla rozstrzygnięcia sprawy większego znaczenia. Zgodnie bowiem z art. 361 § 1 k.c. zobowiązany do naprawienia szkody ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania z którego szkoda wynikła. Skoro zaś bezpośrednią przyczyną szkody w pojeździe była nadmierna prędkość z jaką poruszał się pojazd, zrywa się związek przyczynowy pomiędzy sposobem sprawowania nadzoru na małoletnim D. B., a szkodą w pojeździe powódki. Przyczyna zdarzenia w postaci nadmiernej prędkości z jaką poruszało się auto pochłania inne okoliczności, które miały znaczenie dla zaistnienia zdarzenia, w tym obecność dziecka na drodze.
Kazus nr 3.
Tym razem relacja rower – rower. W I instancji Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim. Powód tak uzasadniał powództwo:
podczas jazdy rowerem, doszło do zajechania mu drogi przez jadące na rowerku dziecko na skutek czego powód przewrócił się i doznał urazu barku. Krzywda i szkoda powstałe w wyniku zdarzenia z 28 maja 2016 r. wymagają zapłaty kwoty wskazanej w pozwie.
Sąd poprowadził rozważania w zakresie postrzegania winy w nadzorze w orzecznictwie
W wyroku z 8 kwietnia 2003 r. sygn. akt IV CKN 50/01 Sąd Najwyższy stwierdził, że " obowiązek nadzoru rodziców nad małoletnim powyżej 13 lat jest obowiązkiem należytej staranności i zakres tego obowiązku oraz stawiane wymagania nie mogą być określane w oderwaniu od środowiska i miejscowych stosunków, a także poziomu rozwoju małoletniego oraz istniejącego stopnia zagrożenia przed zdarzeniem wyrządzającym szkodę dla osób trzecich". Podobny pogląd Sąd Najwyższy wyraził już w orzeczeniu z 31 stycznia 1936 r. ( sygn akt III C 151/35, OSN 1936, Nr 8, poz. 331), w którym podkreślił, że miarę nadzoru, jakim rodzice powinni otoczyć swoje dziecko, określać należy " według tego, czego można wymagać od liczących się z wiekiem i rozwojem dziecka rozumnych rodziców, z uwzględnieniem ich gospodarczego położenia, ich własnych interesów i obowiązków zawodowych". W orzecznictwie sądów powszechnych wskazuje się, że domniemanie związku przyczynowego pomiędzy szkodą a wadliwie wykonywanym nadzorem można obalić poprzez wykazanie, że czyn pozostającego pod nadzorem nastąpił tak niespodziewanie, że nie można mu było przeszkodzić pomimo starannego nadzoru. Również w wyroku z 3 października 2012 r. Sąd Najwyższy w sprawie II CSK 737/11 wyraźnie podkreślił, że rodzice nie ponoszą odpowiedzialności za szkody wyrządzone przez ich dziecko, jeżeli szkody tej nie można było przewidzieć.
Dodatkowe spojrzenie padło także na sposób wychowywania dzieci oraz ocenę dopuszczenia 8-letniego dziecka do poruszania się na rowerze bez obecności rodziców (a przy obecności 12-letniej koleżanki).
Zwraca się bowiem uwagę, że nadzór i wychowanie uzupełniają się wzajemnie i mają obszary wspólne. Zapewnienie bezpieczeństwa osobom trzecim nie stanowi w zasadzie bezpośredniego celu czynności wychowawczych, jest natomiast jakby celem drugoplanowym (pośrednim) i z tego względu zachowuje znaczenie dla problematyki nadzoru. Nie wszystkie aspekty wychowania są przy tym w równym stopniu ważne dla stworzenia odpowiednich, dogodnych warunków dla sprawowania nadzoru. Niewątpliwie istnieją jednak takie działania wychowawcze, które w praktyce niezmiernie ściśle wiążą się z kwestią ochrony zarówno osoby dziecka, jak i jego otoczenia. Oznacza to zatem, że przy ocenie wykonywania „starannego nadzoru” nie jest obojętne, czy rodzice małoletniego potrafili wpoić mu podstawowe zasady związane z poszanowaniem praw innych osób, wskazywali na potrzebę zachowania ostrożności oraz czy zwracali uwagę na jego niewłaściwe zachowanie. Jeśli wobec małoletnich nie były wcześniej stosowane jakiekolwiek środki wychowawcze, to ich rodzice nie mają podstaw, aby przypuszczać, że małoletni mogą zachowywać się w sposób nieprawidłowy, a tym samym, że rodzice powinni przedsięwziąć środki opiekuńcze wyższe aniżeli w tego typu sytuacjach normalnie przyjęte. (…)
W tym kontekście sąd rejonowy uznał, że nie można rodzicom małoletniej zarzucić, że wadliwie wykonywali czynności nadzorcze pozwalając małoletniej pojeździć na rowerze pod opieką 12 letniej koleżanki na drodze, na której dopuszcza się ruch pieszych i rowerów. (…)
Tym samym puszczenie 8-latki, w stosunku do której przed tym zdarzeniem nie ujawniły się żadne okoliczności nakazujące rodzicom podjęcie zwiększonych norm ostrożności (małoletnia nie miała problemów z jazdą na rowerze, nie miała upadków, zachwiania równowagi itp.) było zachowaniem zgodnym z zasadami wiedzy i doświadczenia życiowego, uwzględniało normy społeczne i zwyczaje miejscowe. Takie postępowanie właściwie zabezpieczało małoletnią i osoby postronne.(…)
Nie sposób oczekiwać i wymagać od rodziców, aby znajdowali się w bezpośredniej bliskości 8-letniego dziecka, które nie ujawnia problemów z jazdą na rowerze. Takie oczekiwanie jest nieracjonalne i wypacza stosunki społeczne. Analizując stanowisko i argumentację powoda uznać należy, że wymaga on od rodziców, aby byli przy małoletniej cały czas. Tylko bowiem bezpośrednia bliskość rodzica mogłaby sprawić, że podjąłby manewr korygujący za dziecko i uniknął w ten sposób niebezpiecznego zdarzenia, wypadku. Ciężko sobie wyobrazić, aby rodzice biegali koło roweru 8-letniego dziecka, które w tym wieku osiąga prędkości na rowerze wręcz nieosiągalne dla biegającego człowieka. (…)
Z kolei jeśli by przyjąć, że powód oczekuje że rodzic winien znajdować się w pewnej odległości od dziecka, a więc by wyszedł z dzieckiem na rower i wyznaczył odległość do jakiej dziecko może się samodzielnie oddalać od niego lub jechał za nim na rowerze, to takie czynności nadzorcze nie zapobiegłyby szkodzie. Rodzic pozostający w pewnej odległości od dziecka nie mógłby podjąć czynność korygujących i nadzorczych nad dzieckiem a tym samym nie mógłby zapobiec szkodzie i zdarzeniu, które miało przebieg nagły i dynamiczny. (…)
Oczekiwania powoda sprowadzają się więc do konstatacji, że odpowiedzialność rodziców jest oparta na zasadzie ryzyka, a takie oczekiwanie jak wskazano wcześniej nie ma umocowania w przepisach prawa.
Sąd wskazał także, że od dorosłych wymaga się większej przezorności, niż od dzieci. I wypunktował powodowi, że w dużej mierze on też postąpił niewłaściwie.
Powód widząc więc grupkę około 10 dzieci winien dostosować prędkość do tej sytuacji i przewidywać, że z grupki dzieci nagle może wyskoczyć dziecko. Dostosowanie prędkości przez powoda i zachowanie szczególnej ostrożności sprawiłoby, że w takiej sytuacji byłby w stanie zapobiec zderzeniu z dzieckiem. Modelowy dobry obywatel w takiej sytuacji tak dostosowałby prędkość, że w sytuacji nagłego wejścia pod koła dziecka, byłby w stanie zatrzymać się lub gwałtowanie skręcić a posiadana prędkość (odpowiednia w tych warunkach) nie spowodowałaby wyrzucenia rowerzysty przez kierownicę lub innych spektakularnych zdarzeń. Pamiętać bowiem należy, że pierwszy rowerzysta na zachowanie małoletniej zareagował prawidłowo i skręcił gwałtowanie w prawo unikając zderzenia oraz swojego upadku.(…)
Fakt, że powód jadący za kolegą nie był w stanie utrzymać się na rowerze w ocenie sądu świadczy o tym, że nie zachował szczególnej ostrożności, nie obserwował bacznie drogi przed sobą i nie zachował bezpiecznego odstępu od kolegi. (…)
Zdaniem orzekającego sądu, gdyby powód zachował bezpieczną odległość od kolegi, to nagłym skrętem kolegi i obecnością małoletniej A. P. na swojej drodze nie byłby tak bardzo zaskoczony i mógłby uniknąć upadku, tak jak R. G. (1). Jadąc bezpośrednio za R. G. (1), powód nie miał warunków do obserwacji drogi (R. G. (1) zasłaniał mu znaczną część drogi) i w sytuacji nagłej był dodatkowo zaskoczony a ryzyko zderzenia większe mając na uwadze ruchu rowerów i czas reakcji człowieka.(…)
Należy jednocześnie odnotować, że droga pieszo – rowerowa w tym miejscu kończy się z uwagi na przecięcie przez drogę nad jezioro, na której dopuszczony jest ruchu pojazdów mechanicznych i rozpoczyna się zaraz za drogą. Tym samym obowiązkiem powoda dojeżdżającego do tego miejsca było dodatkowo zmniejszać prędkość celem zatrzymania się na końcu drogi pieszo-rowerowej, przeprowadzenia roweru przez drogę publiczną i następnie wsiąść na rower i kontynuować na nim dalszą jazdę. Z okoliczności zdarzenia wynika, że powód nie zamierzał zatrzymać się w miejscu zakończenia drogi rowerowej a drogę publiczną przejechać na rowerze bez zmniejszania prędkości.
W świetle powyższych rozważań sąd uznał, że rodzice małoletniej nie ponoszą odpowiedzialności za to zdarzenie, a tym samym z odpowiedzialności zwolniony jest ich ubezpieczyciel – A.
Jakie wnioski można wysnuć z tych spraw ? Że takie powództwo ma dużą szansę na oddalenie ? Może nie aż tak stanowczo, ale na pewno nie są to sprawy proste. Jak widać - nieco pewniej mogą się czuć procesowo tylko ci z powodów, którym nie można zarzucić żadnej nieprawidłowości. Zasady doświadczenia życiowego podpowiadają, że na widok dziecka w okolicy naszego toru jazdy należy zwolnić lub nawet się zatrzymać. Każdy, kto ma dzieci, wie doskonale jak nieprzewidywalne mogą być one w swoich zachowaniach. Skoro dorośli powodują tyle wypadków, to jakiego poziomu ostrożności można racjonalnie oczekiwać od małoletnich. Gdyby trafiło na dziecko – sprawcę szkody, którego rodzice dopuszczaliby się "oficjalnych" zaniedbań wychowawczych, to być może kolejną winę w nadzorze łatwiej byłoby tutaj konstruować. To są jednak bardzo indywidualne aspekty każdej z takich spraw.
A jakie wątki mogą jeszcze zawitać do polemiki sądowej w tego typu sporach? Na przykład – czasem trafią się dzieci, które mimo starszego wieku (powyżej 13 lat) nie nabyły jeszcze umiejętności poznawczych i poziomu rozwoju, które są typowe dla ich rówieśników. Do takich dzieci i wywołanych przez nie szkód nadal zastosowanie będzie miał reżim winy w nadzorze i odpowiedzialności rodziców (opiekunów). A czy stwierdzenie winy dziecka za wypadek (pieszy potrącony przez pojazd) wyłącza możliwość dochodzenia przez to dziecko odszkodowania/ zadośćuczynienia z OC kierującego ? Także nie, bo przecież tutaj mamy zasadę winy, a przy OC pojazdu odpowiedzialność bazuje na zasadzie ryzyka (choć zapewne przyczynienie pieszego byłoby tu znaczne). Na dzieci zatem trzeba bardzo uważać – i bez różnicy jest przy tej tezie, czy mówimy o codziennym życiu, czy o konstruowaniu pozwów.