Głośno było ostatnio w mediach o korzystnych dla konsumentów zmianach prawa, które miały ukrócić dochodzenie przedawnionych długów. Pomysł opierał się na obowiązkowej analizie przez sąd, czy dług konsumenta przypadkiem nie jest przedawniony. Na etapie przygotowywania projektu ustawy pojawiały się głosy, że przed nowelizacją sądy zaleje fala pozwów firm windykacyjnych, które będą chciały zdążyć przed zmianą przepisów. Ustawa weszła w życie i powoli utrwala się jej stosowanie. Medialnie temat ucichł. Ale wątpliwości prawników się nie skończyły. Czy nowe prawo ma wpływ na pozwy złożone przed wejściem w życie nowelizacji?
Przydałaby się w tym zakresie jakaś analiza naukowa i teoretyczna dotycząca tej nowelizacji, ale nie za bardzo jest na to miejsce na tym blogu. To przecież portal prezentujący praktyczne podejście do przeróżnych aspektów prawnych. A praktykę tworzą sądy. Nawet najlepsze teorie doktryny nie przyjmą się w stosowaniu, jeśli będą odrzucane w konkretnych wyrokach. Komornik nie będzie patrzył na glosy krytyczne do wyroku, tylko ten wyrok wykona. Trzeba wiedzieć co w trawie (tj. na wokandzie) piszczy, żeby dobrze oceniać ryzyka prawne. A ryzyko badania z urzędu zarzutu przedawnienia - wobec "starych" procesów - zmaterializowało się boleśnie choćby w wyroku SO w Olsztynie.
Sąd musiał rozważyć, czy nowelizacja ma znaczenie dla procesu, który wszczęto przed zmianą prawa.
Ustawodawca wprowadził również do porządku prawnego art. 117 § 2 , który stanowi, że po upływie terminu przedawnienia nie można domagać się zaspokojenia roszczenia przysługującego przeciwko konsumentowi. Oznacza to, że jeśli wierzyciel będący przedsiębiorcą występuje z pozwem przeciwko konsumentowi, sąd ma obowiązek z urzędu – czyli bez zarzutu, czy wniosku ze strony konsumenta - zbadać, czy dług jest przedawniony i jeśli doszło do przedawnienia – powództwo co do zasady oddalić.
Ustawa z dnia 13 kwietnia 2018r. nowelizująca kodeks cywilny, zawiera szczątkowe przepisy intertemporalne, w tym art. 5 ust. 5 stanowiący, że roszczenia przedawnione przysługujące przeciwko konsumentowi, co do których do dnia wejścia w życie nowelizacji ustawy nie podniesiono zarzutu przedawnienia, podlegają z tym dniem skutkom przedawnienia określonym przepisami znowelizowanymi. Oznacza to, że w każdej obecnie toczącej się sprawie przeciwko konsumentowi sąd z urzędu rozważy, czy roszczenie uległo przedawnieniu przy zastosowaniu nowych przepisów. Nie ograniczono bowiem zastosowania przepisów nowych do spraw wszczętych po dniu 9 lipca 2018 r.
Przy takim założeniu powód znalazł się w tarapatach. Nie był to bowiem bank, a jedynie nabywca wierzytelności. A przerwanie biegu przedawnienia wiązano z... wystawieniem BTE. To się nie mogło dobrze dla powoda skończyć.
Jednakże nabywca wierzytelności niebędący bankiem nie może powoływać się na przerwę biegu przedawnienia spowodowaną wszczęciem postępowania egzekucyjnego na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego zaopatrzonego w klauzulę wykonalności. Przerwanie biegu przedawnienia na skutek wszczęcia postępowania egzekucyjnego na podstawie bankowego tytułu egzekucyjnego zaopatrzonego w klauzulę wykonalności jest związane tylko z podmiotami uczestniczącymi w tym postępowaniu i na podstawie tego tytułu, w granicach ukształtowanych klauzulą wykonalności (Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 9 czerwca 2017 r. III CZP 17/17 LEX nr 2302761, uchwała Sądu Najwyższego z dnia 29 czerwca 2016 roku w sprawie o sygnaturze akt III CZP 29/16 Lex nr 2067028,wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 4 października 2017 r. I ACa 352/17 LEX nr 2501301).
Nowelizacja ułatwiła życie konsumentom. Czy była potrzebna ? Miało nie być komentarzy okołotematycznych, więc krótko: raczej tak. To co wyprawiały firmy windykacyjne i przeróżne fundusze było trudne do zaakceptowania. Na blogu zresztą nie brakuje wpisów na ten temat. Te same roszczenia przesyłano do sądu wielokrotnie, na różne adresy, do różnych sądów i do różnych komorników. I przez różnych powodów, bo handel starymi długami kwitł. Kupowane za promil wartości z nadzieją na gapiostwo, wakacje lub błąd dłużnika. Jedna skuteczna egzekucja dawała zwrot całego zakupionego za grosze pakietu. Biznes jak każdy inny, długi trzeba spłacać - ktoś powie. I trudno się z tym generalnie nie zgodzić, choć wszystko może mieć swoje pozytywne lub negatywne oblicze. Tym bardziej, że na dużo gorszy proceder, tj. generowanie fikcyjnych długów celem uzyskania nakazu zapłaty EPU wobec wytypowanych osób, prostego lekarstwa nie będzie. Każdy instrument prawny może być wykorzystany w złej wierze i żeby takie ryzyko wyłączyć trzeba by w ogóle zakazać składania pozwów. A na to chyba jednak jeszcze za wcześnie ...