Poważne wypadki komunikacyjne wiążą się zazwyczaj z długotrwałym procesem leczenia ich uczestników. Niekiedy stan ofiary jest na tyle zły, że - mimo intensywnej opieki medycznej, jej życia nie udaje się uratować. Jeśli śmierć jest bezpośrednim następstwem wypadku, to najbliżsi są uprawnieni do określonych świadczeń. To jest oczywiste. Czasem jednak pozew o zadośćuczynienie i rentę zdąży złożyć jeszcze sam poszkodowany. Takie pozwy wpływają nawet wtedy, gdy po wypadku powód nadal przebywa w śpiączce lub w stanie wegetatywnym. W jaki sposób osoba nieprzytomna może zainicjować proces cywilny o własne zadośćuczynienie ?
Jeśli nasz bliski zostaje poważnie ranny, to z reguły nikomu nie w głowie kontakt z prawnikiem. Ale oczywiście są także osoby bardziej praktyczne lub posiadające większą świadomość prawną. Dlaczego osoba w stanie wegetatywnym miałaby jakikolwiek interes w składaniu pozwów ? Trzeba na to patrzeć z perspektywy jej bliskich. Opieka nad taką osobą kosztuje, nie wszystko musi być pokrywane z NFZ. Potrzebna może okazać się renta na ten cel, a skoro decydujemy się występować o rentę, to od razu także można dochodzić zadośćuczynienia. Trzeba też wiedzieć - i dla zorientowanych w prawie może to być dodatkowa motywacja - że roszczenia o naprawienie krzywdy poszkodowanego w wypadku stają się bezprzedmiotowe w razie jego śmierci. Ale jest jeden wyjątek. Roszczenie o zadośćuczynienie przechodzi na spadkobierców tylko wtedy, gdy zostało uznane na piśmie albo gdy ... powództwo zostało wytoczone za życia poszkodowanego. I to jest clou tej aktywności procesowej.
Pamiętajmy, że bliscy - z reguły zarazem spadkobiercy - mają także własne roszczenia, wynikające ze śmierci spadkodawcy. To są niezależne tytuły. Roszczenia o zadośćuczynienie dla poszkodowanego są też często wyższe, niż te przysługujące samodzielnie członkom rodziny. Zwłaszcza w przypadkach, gdy prowadzą do śmierci poszkodowanego w wypadku - gdzie nomenklaturowy uszczerbek na zdrowiu jest całkowity. Spadkobiercy wchodzą w miejsce zmarłego - w jego proces, a jednocześnie wytaczają własne sprawy. Czy zatem dzięki szybkiemu działaniu dostają podwójne świadczenia ? Niekoniecznie, dlatego że sądy czasem biorą pod uwagę fakt - przywoływany uczynnie przez (tego samego) pozwanego - że zadośćuczynienie w pierwszej sprawie wpłynęło do rąk tej właśnie osoby, która teraz dochodzi swojego zadośćuczynienia. Niemniej temat jest otwarty i zależny od okoliczności sprawy. Formalnie - nie ma to związku. Na marginesie można dodać, że w opisanej niżej sprawie syn otrzymał własne zadośćuczynienie rzędu 75.000 zł i aspekt pobrania przez niego zadośćuczynienia matki (jako spadkobierca) nie miał żadnego odniesienia w uzasadnieniu wyroku w jego osobistym procesie.
To teraz zastanówmy się nad tym, jakim cudem nieprzytomna osoba (pod respiratorem) składa pozwy o ogromne roszczenia ? Ten proceduralny wątek jest najciekawszy. Prześledźmy jego przejaw na jednej z autentycznych spraw, która miała miejsce w Łodzi. Tutaj bowiem wszystko było trochę inaczej, niż w modelowym wydaniu.
Powódka po wypadku była nieprzytomna. Jej syn, działając w jej imieniu, udzielił pełnomocnictwa adwokatowi, który wniósł pozew. Syn uczynił jednak to wszystko zanim powódka została ubezwłasnowolniona i zanim sam został jej opiekunem. Pozwany podnosił ten wątek - wskazując na nieważność postępowania. Warto przytoczyć go w całości, bo to ciekawy zbiór poglądów dotyczących aspektów tego zagadnienia. Oto fragmenty z uzasadnienia wyroku Sądu Apelacyjnego w Łodzi:
Przyznać należy rację pozwanemu, iż zarówno w dacie udzielenia pełnomocnictwa jak i w dacie wystąpienia z żądaniem pozwu w niniejszej sprawie (w dniu 19 lutego 2010r – prezentata wskazująca na datę złożenia pozwu na k. 3.) R. L. nie był jeszcze uprawniony do działania w imieniu matki. Oczywistym jest, że nie mógł posiadać pełnomocnictwa od matki z tych samych przyczyn, dla których powódka nie mogła udzielić takiego pełnomocnictwa adwokatowi reprezentującemu ją w sprawie.
Nie przesądza to wszakże o zasadności podniesionego zarzutu działania pełnomocnika bez należytego umocowania. Skarżący pomija bowiem całkowicie okoliczność ustanowienia R. L. w dniu 22 marca 2010 roku opiekunem prawnym matki C. L. (1) (zaświadczenie w aktach sprawy bez numeru karty między kartami 27 i 28) w konsekwencji jej wcześniejszego całkowitego ubezwłasnowolnienia przez Sąd Okręgowy w Łodzi postanowieniem z dnia 12 lutego 2010 roku wydanym w sprawie sygn. akt I Ns 50/10. Wbrew twierdzeniom apelacji strona powodowa uzupełniła brak formalny pozwu i złożyła stosowne zaświadczenie o ustanowieniu R. L. opiekunem prawnym matki. Oczywiście uzupełnienie tego braku nie mogło przyjąć formy złożenia postanowienia o ustanowieniu opiekunem prawnym R. L., jako że w przypadku objęcia opieki sąd nie wydaje postanowienia o ustanowieniu opiekuna, a jedynie wydaje zaświadczenie opiekunowi po uprzednim złożeniu przez niego przyrzeczenia (art. 591 § 1 k.p.c. w związku z art. 590 k.p.c.). Opiekun prawny powódki jako jej przedstawiciel ustawowy umocowany był zaś do działania w jej imieniu, w tym do udzielenia pełnomocnictwa adwokatowi do reprezentowania powódki w przedmiotowej sprawie.
Wskazać przy tym trzeba, iż jego działanie w dalszym toku procesu było skuteczne mimo braku zgody sądu opiekuńczego na wytoczenie powództwa. Stosownie do przepisu art. 156 w związku z art. 175 krio opiekun osoby całkowicie ubezwłasnowolnionej powinien uzyskać zezwolenie sądu opiekuńczego we wszelkich ważniejszych sprawach, które dotyczą osoby lub majątku ubezwłasnowolnionego. Do spraw takich należy wytaczanie spraw sądowych o roszczenia majątkowe (zwłaszcza w większym rozmiarze), niezwiązane ze zwykłym zarządem majątkiem ubezwłasnowolnionego, z wyjątkiem podejmowania obrony przed roszczeniami zgłoszonymi przeciwko ubezwłasnowolnionemu. Opiekun prawny C. L. (1) co do zasady powinien zatem przed wytoczeniem powództwa o zadośćuczynienie i rentę na jej rzecz wyjednać zezwolenie sądu opiekuńczego na wytoczenie powództwa. Czynność prawna dokonana przez opiekuna bez wymaganego zezwolenia sądu opiekuńczego jest nieważna (uchwała SN z dnia 24.06.1961 r., I CO 16/61, OSNCP 1963, nr 9, poz. 187). Czynność procesowa (wniesienie powództwa) dokonana bez takiego zezwolenia nie może też wywołać pożądanego skutku. Jak wskazał jednak Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 listopada 2008r, sygn. akt IV CSK 306/08, o ile zezwolenie sądu opiekuńczego nie może być wydane po dokonaniu czynności prawnej (ex post), o tyle inaczej jest - ze względu na unormowania zawarte w przepisach procesowych - jeżeli chodzi o czynności procesowe (O.: OSNC rok 2009, Nr 12, poz. 169). Dalej Sąd Najwyższy wskazał, iż wytoczenie powództwa przez osobę niemającą zdolności procesowej (ubezwłasnowolnioną całkowicie), za którą działa wprawdzie jej przedstawiciel ustawowy (opiekun), ale nielegitymujący się wymaganym zezwoleniem sądu na wytoczenie powództwa, jest równoznaczne z niedziałaniem za powoda przedstawiciela ustawowego. Taki brak powoduje odrzucenie pozwu (art. 199 § 1 pkt 3 k.p.c.). Jest to jednakże brak usuwalny (art. 199 § 2 k.p.c.). Celem jego usunięcia sąd, działając z urzędu, powinien wyznaczyć odpowiedni termin (art. 70 § 1 k.p.c.). Dlatego nie ma przeszkód, żeby wymagane zezwolenie sądu opiekuńczego było udzielone już po wytoczeniu powództwa. Powództwo to winno być wytoczone skutecznie, w taki sensie, że powinno nadawać się do rozpoznania. Jest to bowiem niezbędne, aby roszczenie o zadośćuczynienie wytoczone za życia poszkodowanego - wobec jego śmierci - przeszło na spadkobiercę (art. 445 § 3 k.c.). Sąd orzekający w sprawie, w której na wytoczenie powództwa wymagane jest zezwolenie sądu opiekuńczego, nie może zastąpić sądu opiekuńczego i orzec o zezwoleniu. Jednakże w sytuacji, gdy brak takiego zezwolenia nie może zostać usunięty, gdyż po śmierci podopiecznego zezwolenie sądu opiekuńczego - wymagane stosownie do art. 156 w zw. z art. 175 krio - nie może zostać udzielone, nie świadczy o bezskuteczności powództwa. Brak zezwolenia sądu opiekuńczego na wytoczenie powództwa był usuwalny i mógł być usunięty po podjęciu przez sąd z urzędu czynności zmierzających do jego usunięcia. Skoro ich podjęcie stało się nieaktualne, dla potrzeb ustalenia, czy wytoczenie powództwa spowodowało przejście roszczenia o zadośćuczynienie na spadkobierców poszkodowanego, sąd może samodzielnie ocenić, czy opiekun uzyskałby zezwolenie sądu opiekuńczego na wytoczenie powództwa.
W okolicznościach niniejszej sprawy, nie ulega wątpliwości, że opiekun C. L. (1), który w jej imieniu wytoczył powództwo o zadośćuczynienie i rentę, uzyskałby takie zezwolenie. W konsekwencji uznać należało, iż wytoczenie powództwa dokonane zostało skutecznie przez przedstawiciela ustawowego powódki, jak również skutecznie przedstawiciel ten umocował pełnomocnika do reprezentowania powódki w procesie. R. L. po ustanowieniu go opiekunem prawnym matki C. L. (1) – przy tym założeniu otrzymania zgody przez sąd opiekuńczy na wytoczenie powództwa – był uprawniony do składania w jej imieniu wszelkich oświadczeń woli, jak również poprzez swoje działanie potwierdził udzielenie umocowania dla adwokata reprezentującego całkowicie ubezwłasnowolnioną w procesie oraz wszelkie czynności dokonane uprzednio bez umocowania.
W zakresie omawianego zarzutu apelacji pozwanego odwołać się również należy do unormowania określonego w art. 104 k.c. Unormowanie to jako zasadę przewiduje nieważność jednostronnej czynności podjętej bez umocowania (art. 104 zd pierwsze k.c.). Jednak w wypadku, kiedy adresat oświadczenia wyraził zgodę na działanie bez umocowania, stosuje się odpowiednio przepis o zawarciu umowy bez umocowania - art. 103 k.p.c., co oznacza, że czynność traktowana jest jako dotknięta bezskutecznością zawieszoną (art. 104 zd. drugie k.c.). Potwierdzenie takiej czynności przez uprawnionego wywołuje jej pełną skuteczność, a adresat oświadczenia - w celu wyjaśnienia sytuacji - może wyznaczyć uprawnionemu odpowiedni termin do oświadczenia się, czy potwierdza czy też nie potwierdza dokonanie tej czynności.
Apelujący w ogóle nie odniósł się do tego aspektu sprawy, a przecież wskazać należy, iż adresat oświadczenia woli złożonego pierwotnie przez rzekomego pełnomocnika, czyli adwokat P. N., zgodził się na działanie bez umocowania. Sam informował sąd, że R. L. nie jest jeszcze opiekunem prawnym powódki, która już wówczas (w dacie składnia pozwu) była ubezwłasnowolniona całkowicie. Natomiast po uzyskaniu stosownego zaświadczenia o ustanowieniu go opiekunem prawnym R. L. jako uprawniony do działania w imieniu powódki potwierdził wszystkie dokonane czynności poprzez swoje działanie polegające na popieraniu zgłoszonych żądań, a nawet ich rozszerzaniu, np. w zakresie wysokości renty, co oznaczało również potwierdzenie przez opiekuna prawnego także wcześniejszej czynności udzielenia pełnomocnictwa do prowadzenia sprawy.
Omawiany proces miał dość specyficzny stan faktyczny. Nie wiemy, jakie czynności podejmował sąd prowadzący sprawę - jak formalnie podchodził to różnych wątpliwości proceduralnych. Konkretne zdarzenia musiały zajść w odpowiedniej kolejności i we właściwym czasie, aby syn poszkodowanej taką sprawę doprowadził z sukcesem do końca. I nie uchybił terminom wyznaczonym na uzupełnienie braków. A ten pozew, na przykład, nie został odrzucony za życia matki. Dopiero bowiem po jej śmierci problem zgody sądu opiekuńczego stał się nieaktualny - nie było możliwości takiej zgody wówczas już uzyskać. Kwestia ta dotyczy także przypadków poszkodowanych małoletnich, za których działają opiekunowie. Tam odpada element ubezwłasnowolnienia. A jeśli za dzieci działają rodzice ? Cóż, wtedy formalizm jest mniejszy. Inna jest regulacja dla opiekuna (Opiekun powinien uzyskiwać zezwolenie sądu opiekuńczego we wszelkich ważniejszych sprawach, które dotyczą osoby lub majątku małoletniego), inna dla władzy rodzicielskiej (Rodzice nie mogą bez zezwolenia sądu opiekuńczego dokonywać czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu ani wyrażać zgody na dokonywanie takich czynności przez dziecko). W praktyce przyjęło się, że wytaczanie powództwa o zadośćuczynienie na rzecz dzieci nie stanowi czynności przekraczającej zwykły zarząd. Ale już odmiennie kształtuje się możliwość zawarcia w takim procesie ugody sądowej. Jest to jednak dużo bardziej złożona problematyka, gdzie nie wolno przyjmować prostych uogólnień.