Klasyczny obrazek. Po jednej stronie – profesjonalny przedsiębiorca, z fachowym pełnomocnikiem. Po drugiej – ktoś bez wiedzy prawniczej, zgłaszający swoje racje w sposób mniej rzeczowy, tj. w formacie nieuporządkowanych i emocjonalnych twierdzeń oraz mało skonkretyzowanych roszczeń. Strona nieprofesjonalna podchodzi do instytucji procesowych w sposób życiowy. Jak w poniższej sprawie – gdzie, dla wykazania niesprawności telewizora, powód po prostu przyniósł go na rozprawę (co – tak na marginesie - akurat nie musi być wcale uznane za zabawne). Z tym jednak wiąże się ważniejszy problem, a mianowicie – określenie roli przewodniczącego jako mniej lub bardziej pomocnego arbitra. Pisałem już na forum o rozbudowanym obowiązku informacyjnym sądów powszechnych względem stron procesu. Ale czy to jest równoznaczne z tym, że sąd może w toku rozprawy wskazać stronie wprost na zasadność przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego ?
Może. Choć pewnie – jeśli już budujemy jakieś generalne reguły w tym zakresie - dużo zależy od okoliczności danej sprawy. Więcej - sąd przecież może też przywołać dowód z urzędu. Sam spotkałem się z przypadkiem, gdzie sąd z urzędu przywołał opinię biegłego księgowego, bo firma pożyczkowa nie potrafiła sprecyzować roszczenia względem konsumenta. Ten ostatni przypadek akurat oceniałbym negatywnie, bo albo się jest profesjonalistą albo amatorem (ale jako „fan” sformalizowanego i niewybaczającego błędów postępowania gospodarczego, nie jestem zapewne obiektywny). Jest to jednak podobny, choć odwrócony co do stron, przypadek kazusu opisanego poniżej - gdy powód po prostu nie radzi sobie z własnym powództwem. I sąd ma dylemat – oddalić powództwo z braku dowodów, czy może jednak te dowody lekko sprowokować [i dopiero potem powództwo oddalić ;].
Pozwem wniesionym 19 stycznia 2016r. T. R. wniósł o zasądzenie od (...) spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (...) spółki komandytowej w S. kwoty 4499 zł wraz z odsetkami od 29 lipca 2015r. z tytułu rękojmi za niesprawny telewizor oraz zwrotu kosztów transportu. Wskazał, że zakupiony 9 listopada 2014r. telewizor marki T. za kwotę 4.499 zł czasami nie reagował na przyciski przełączania kanałów, znajdujących się na pilocie. Pomimo zgłoszenia usterek Powód wskazał, iż zgłaszał usterki do serwisu (...), jednakże nie rozwiązało to jego problemu, dlatego też zgłaszał usterkę w ramach rękojmi do sklepu (...) w S.. Powód otrzymywał informacje o odrzuceniu reklamacji, gdyż nie stwierdzono nieprawidłowości w działaniu telewizora. Powód wniósł o odstąpienie od umowy i zażądał zwrotu pieniędzy. Strona powodowa wskazała, iż pozwana ciągle odmawiała mu uznania reklamacji z tytułu rękojmi i zwrotu pieniędzy, natomiast telewizor, który zakupił, jest nadal niesprawny.
Ciekawszy dla wątku temat pojawił się jednak w apelacji, wymuszony następującym zarzutem naruszenia art. 210 §2 k.p.c. w związku z art. 278 k.p.c.
… poprzez pouczenie powoda, występującego bez profesjonalnego pełnomocnika, na rozprawie w dniu 25 października 2016 roku o możliwości złożenia wniosku o powołanie biegłego i w konsekwencji dopuszczenie tego dowodu, mimo że powód nie wnioskował o niego w pozwie i dopuszczenie tego dowodu przyczyniło się do przedłużenia postępowania, co wykracza poza zakres ww. przepisu i stanowi niezasadne uprzywilejowanie jednej ze stron procesu, gdyż zgodnie z treścią art. 210 § 2 1 k.p.c. sąd pucza stronę występującą w sprawie bez adwokata, radcy prawnego, rzecznika patentowego lub radcy Prokuratorii Generalnej Rzeczypospolitej Polskiej jedynie o treści art. 162, 207, 217, 229 i 230 k.p.c.
Sąd Okręgowy w Szczecinie nie uwzględnił tego zarzutu:
Nieuzasadniony okazał się również zarzut naruszenia przepisu art. 210 § 21 k.p.c. Treść tego przepisu określa obowiązek Sądu w zakresie pouczenia strony postępowania i warunkuje wyciągnięcie negatywnych skutków procesowych wobec strony pouczonej o skutkach zwrócenia uwagi sądu na uchybienia proceduralne (art. 162 k.p.c.), o środkach skupienia materiału procesowego przez nią prezentowanego (art. 207 i 217 k.p.c.) oraz o skutkach przyznania faktów powołanych przez przeciwnika procesowego (art. 229 k.p.c.) i skutkach zaniechania wypowiedzi co do twierdzeń strony przeciwnej (art. 230 k.p.c.). Z przepisu tego nie wynika natomiast zakaz pouczania strony o czynnościach procesowych. Wręcz przeciwnie, istnienie uzasadnionej potrzeby, zgodnie z art. 5 k.p.c. uzasadnia udzielenie stronie występującej w sprawie bez profesjonalnego pełnomocnika (m.in. adwokata, radcy prawnego) niezbędnych pouczeń co do czynności procesowych. Sąd I instancji prawidłowo, korzystając ze swojej dyskrecjonalnej władzy, wobec próby zademonstrowania przez powoda wadliwości zakupionego telewizora (poprzez jego przyniesienie na rozprawę) pouczył o tym, że ustalenie istnienia tej wadliwości wymaga wiedzy specjalnej.
Wbrew argumentacji pełnomocnika pozwanej, skorzystanie z tej możliwości przez Sąd jedynie wyrównało szanse stron procesu. Nie sposób bowiem nie dostrzec, że pozwana dysponuje zasobem specjalistów, którzy – mając szerokie doświadczenie w reprezentowaniu pozwanej - doskonale zdają sobie sprawę z zasad i przebiegu procesów w analogicznych sprawach. Powód takiej wiedzy – co jednoznacznie wynika z jego zachowania podczas rozprawy w dniu 25 października 2016 roku – nie posiadał. Wobec powyższego, pouczając powoda, a następnie dopuszczając zawnioskowany przez niego dowód z opinii biegłego Sąd nie naruszył zasady kontradyktoryjności procesu. Brak jest również podstaw do uznania, że Sąd dopuścił dowód, o którego przeprowadzenie powód nie wnosił. Sam fakt, że powód dopiero po pouczeniu złożył stosowny wniosek nie wyłącza twierdzenia, że powód ten wniosek złożył i to we właściwym czasie, biorąc pod uwagę dotychczasowy przebieg procesu.
Oczywiście sprawa miała wiele innych wątków, w tym np. sąd I instancji zastosował nowe regulacje w przedmiocie rękojmi, mimo że z przepisów przejściowych wynikała konieczność uwzględnienia starego stanu prawnego. Rozważane były też przesłanki dla skorzystania z rękojmi, w tym zachowanie terminu na "uruchomienie" przez uprawnionego przysługujących mu roszczeń.
I wszystko by było już uporządkowane, gdyby nie jeden aspekt. Tutaj powodem nie był konsument. Sprawa dostała w apelacji sygnaturę Ga, a więc to był spór przedsiębiorców. No i teraz można się zastanawiać, czy podejście związane z instruowaniem strony - zrozumiałe w przypadku konsumentów - pasuje także do przedsiębiorców. Czy nie jest tak, że profesjonalista powinien orientować się w realiach materialnych i procesowych dotyczących czynności prawnych, jakich dokonuje. A jeśli tego nie wie, to czy jest w stanie zabezpieczyć właściwie swoje interesy lub interesy kontrahentów – np. konsumentów. Tym bardziej, że to, co powód - biznesmen wyda na profesjonalnego prawnika w takim sporze, to z reguły albo mu potem zwróci „pokonany” przeciwnik, albo zaliczy sobie w koszty podatkowe, jeśli sprawy po prostu wygrać się nie uda. Z drugiej strony - można dywagować, czy trafniejszym rozwiązaniem nie byłoby tutaj jednak dodatkowe i wyraźne zasugerowanie nieporadnej stronie, że powinna skorzystać z pomocy adwokata lub radcy prawnego. Jednostkowa podpowiedź w przedmiocie dowodu to jedno, a zgłaszanie zarzutów do opinii, wnioskowanie o kontropinię, czy też napisanie apelacji, to już zupełnie inna kwestia.
Ciekawe, jak znaczną drogę przeszliśmy w krótkim czasie. Wszak jeszcze kilka lat temu brak powołania dowodu z opinii biegłego w pozwie zamykałby drogę do wygrania powództwa. A teraz sąd w toku procesu podpowiada, że jednak taki dowód byłby przydatny. Jaki model procesu gospodarczego należy przyjąć, skoro znów głośno o powrocie sformalizowanych reguł w tym zakresie - z uwagi poniekąd na ogromne zatory w wydziałach gospodarczych. Jeśli ostrzejsza niż obecnie prekluzja powróci, to znów następne trzy lata wszyscy nowi przedsiębiorcy (i niestety zapewne także niektórzy młodzi prawnicy) będą musieli uczyć się zasad formalizmu procesowego na własnych błędach. I wybuchnie debata - czy prawda obiektywna już się nie liczy dla ustawodawcy. A trzeba przyznać - świadomość funkcjonowania reguł, które z przyczyn formalnych (i dla przyśpieszenia procedowania spraw) prowadzą do oddalania zasadnych merytorycznie roszczeń, budzi dyskomfort etyczny. Przewijający się w prasie postulat de lege ferenda - o obowiązkowym zastępstwie procesowym przez profesjonalistów w sprawach gospodarczych - brzmi w tym kontekście intrygująco.
Jako ciekawostka na koniec – opis usterki telewizora. Do samodzielnej refleksji nad innym wątkiem, tj. definiowaniem wady istotnej (pamiętając o istotnej zmianie regulacji kodeksowej w przedmiocie rękojmi). Telewizor „zawieszał się” po określonej czynności wykonanej na pilocie, ale identyczny efekt – i bez usterki – dało się osiągnąć przy zastosowaniu innej sekwencji klawiszy. Można się więc było albo nauczyć tej nowej sekwencji, albo ... nie bawić się w takie drobiazgi i po prostu odstąpić od umowy sprzedaży oraz wygrać proces o zwrot uiszczonej ceny.
Według sporządzonej opinii telewizor, w określonej sytuacji, która polegała tym, iż wejście w tryb telegazety przyciskiem (...), następnie wyjście z niej przyciskiem TV i próba zmiany kanałów czy to przyciskiem P czy przyciskiem z numerem, kończyła się niepowodzeniem i blokowaniem możliwości zmiany kanałów. Z kolei gdy użytkownik wprowadził telewizor w stan tzw. uśpienia przyciskiem (...), a następnie ponownie wcisnął ten przycisk, telewizor funkcjonował prawidłowo. Analiza powyższej sytuacji prowadzi do wniosku, iż telewizor, który zakupił powód u pozwanej, posiadał usterkę, która nie została zlikwidowana w ciągu kilkukrotnych zgłaszanych reklamacji. Producent telewizora, do dołączonego do niego odpowiednio pilota przewidział określone przyciski, które miały służyć odpowiednim funkcjom. Mimo, iż osiągnięcie niektórych efektów czy funkcji, mogło nastąpić za pomocą innej kombinacji przycisków, niż wynikało to z instrukcji. Mimo wielokrotnej reklamacji telewizora powód nadał był nieusatysfakcjonowany, a opisane powyżej działanie telewizora stanowi jego wadę. Nie można bowiem uznać, iż mimo blokowania kanałów, które występowały w sytuacji wciskania określonych przycisków na pilocie telewizor był sprawny. Wprawdzie zamierzony efekt można było osiągnąć za pomocą kombinacji innych przycisków, lecz skoro producent w pilocie przewiduje dany przycisk do pełnienia określonej roli, nie można następnie uważać, iż usterka w tym zakresie jest nieistotna. Zwrócił uwagę na wielokrotne reklamowanie przez powoda przedmiotowej usterki, co świadczy o tym, że była to dla niego wada istotna, która przeszkadzała mu w trakcie użytkowania telewizora. Skoro konkretne przyciski przeznaczone były do wywoływania odpowiednich efektów, ich niesprawność była wadą istotną, która uzasadniała roszczenia nabywcy rzeczy co do jej naprawy, czy to w ramach gwarancji czy rękojmi.
I tutaj zaraz odezwą się osoby, które nie przepadają za prawnikami. Że każdy prawnik, by takiego potencjalnego powoda zniechęcał i wzbudzał w nim wątpliwość, czy np. stosowanie z uporem błędnej kombinacji klawiszy – skoro jest kombinacja alternatywna - to jednak zakwalifikuje się pod wadę istotną. I że zatem dobrze, że powód miał swój rozum i poszedł do sądu sam, bo wygrał. No fakt, wygrał. Ale tylko taki ostrożny prawnik wie, jak łatwo – przy takim prowadzeniu tej sprawy – mógł ją jednak powód z kretesem przegrać. I jedynie Rzecznik Praw Obywatelskich może wiedzieć, ilu jest podobnych powodów, którzy takie procesy właśnie z kretesem przegrali, a teraz wszem i wobec utyskują na wymiar sprawiedliwości. I każdy będzie miał w tym temacie swoje racje.